niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 9.

                           ,, Zełgac po swojemu - to nieomal lepsze niż powtórzyc prawdę za kim innym.W pierwszym wypadku jest się człowiekiem , w drugim tylko  papugą. ''
*LUCY* *sobota*
-Lucy!-zawołała mnie mama.Czego Ona może chciec o dziesiątej rano w sobotę !? Zeszłam z łóżka,nałożyłam kapcie,wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
-Coo?
-Mark dostał  nową pracę.-hmm. Pewnie zastanawiacie się kto to Mark. Mark to mój ojczym. Mam jest z nim od dwóch lat, a mój biologiczny tata zmarł 9 lat temu...
-I co w związku z tym? - nie wiedziałam o co jej może chodzic... Mark dostał nową pracę.Dobra. Ale jaki to ma do cholery związek ze mną?
-Jest trenerem drużyny piłkarskiej.
-Może trochę jaśniej? 
-Ehh. Okazało się że do tej drużyny należą same ''cioty'' jak ty to mówisz. A ty kiedyś też grałaś i byłaś bardzo dobra, to zaproponowałam mu żebyś dołączyła do drużyny.
-Słucham? Nie grałam od wieków.
-Dasz radę.
-Ehh dobrze. Kiedy trening? 
-Za godzinie na tym stadionie co jest ulicę dalej.
-Czy ty sobie ze mnie żartujesz? Mogłaś powiedziec wcześniej- powiedziałam i szybko pobiegłam do swojego pokoju przygotowac się. Będzie się działo...
*godzinę później, stadion * 
Byłam już na miejscu. Widziałam jakiś chłopaków. Trenowali. Niee, tego nie można nazwac trenowaniem.Zobaczyłam Mark'a który gadał z jakimś innym mężczyzną.
-O Lucy! Jednak przyszłaś.- powiedział i tym samym zwrócił na mnie wszystkich uwagę.
-Noo...emm tak.
-Dziewczyna ma byc z nami w drużynie? Pewnie nic nie umie - zaśmiał się jakiś chłopak. Ja nie umiem? 
-Daj mi piłkę i idź na bramkę.
-Ale...
-Powiedziałam coś !-wkurwił mnie. Zobaczy jak ja ''nic nie umiem''.
Gdy już staną kopnęłam z całej siły piłkę i trafiłam prosto do bramki.
-Racja.Nic nie umiem.-zaśmiałam się i podeszłam do Marka.
-Zaczynamy?
-Jasne.
*2 godziny później*
-Ja pierdole czy wy nawet trafic do bramki nie umiecie!Jak tak dalej będzie to niczego nie wygramy N.I.C.Z.E.G.O ! - krzyczałam. Co za cioty. ''Trenujemy'' już dwie godziny. Boże zlituj się nade mną...
-Harry? -powiedziałam zdziwiona. Jeszcze tego idioty tu brakowało.
-Ty go znasz? - zapytał Jack.
-Chodzę z nim do klasy... co On tu robi ? 
-Nie wiem. Kiedyś też grał w tej drużynie.Kiedyś ona była najlepszą drużyną z naszej szkoły!Ale nagle wszyscy zaczęli odchodzic i On też odszedł. Trudno. Ale czego On może chciec...
-Mówicie że On był dobry...może ciągle jest. Dołączy do tej drużyny. Już ja się o to postaram.
-Jak to zrobisz? 
-Jeszcze nie wiem- wzruszyłam ramionami.
-Dobra. Na dzisiaj koniec. - krzykną Mark.-Lucy jedziesz ze mną do domu ?
-Noo dobra. - powiedziałam i udaliśmy się w stronę auta.W drodze do domu powiedziałam mu o moim planie. Powiedział że jutro mnie podwiezie do skateparku.Musi się udac. 
---------------------------------------------------------------------------------
                                                 Hej!:) 
Przepraszam za małe opóźnienie ale wczoraj nie miałam zbytnio czasu. Hmm żebyście bardziej zrozumieli ten rozdział. W rozdziale 7 był poniedziałek i wtedy Lucy szła do szkoły, w tym jest sobota. Taka trochę zmiana akcji... Inspirowałam się trochę filmem ,,Drużyna specjalnej troski '' Obserwujcie !:) Dziękuje za 1000 wejśc ♥ 6 komentarzy = następny rozdział. Pozdrawiam xx

7 komentarzy:

  1. Czo takie krótkie? Strasznie podoba mi się fabuła tego ff ^.^
    Wiedz, że czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie ciekawie ;) czekam na nn ;)
    PS. Nie wiem czemu, ale nie można się dodać do obserwatorów u ciebie na blogu :( mogłabyś to sprawdzić?

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne opowiadanie ;*. Masz talent <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam to opowiadanie przy ,,Why Don't We Go There?''. Świetny rozdział ;3
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe ;). Nie mogę się doczekać co będzie dalej ^.^

    OdpowiedzUsuń